Jak nie bogowie, to inne wyższe byty. I koniecznie wyższe. Bo wyższe chciałyby przecież dobra. Niższe musiałyby chcieć zła. Kurde, ciężko wyobrazić sobie niższy byt od ludzkiej małpy. Więc muszą być wyższe. Ale skoro wyższe, to o co chodzi? Bo świat wygląda jak wygląda. To festiwal irracjonalnej przemocy nie tylko od narodzin cywilizacji ale od powstania Homo sapiensa. Irracjonalnej. Abstrakcyjnej. Nawet po to aby poruchać. Alez pewnością jest ktoś wyżej, kto ma plan z tym związany.
No, ok. To kiedy zacznie go rozumowo i etycznie - bo jest wyższy - ogarniać? Zawsze jest ktoś kto nadaje nam ważności. Gwiazdy piszą naszą przyszłość. Kosmos nam sprzyja. Jak nie bóg to opatrzność. Fajnie jest być ważnym. Pociesza nas to. Ale jeszcze lepiej jest być szczerym i rozumieć jak działa świat. Bo to wszystko wynika z naszego umysłu. Tylko wówczas będziemy kompetentni w traktowaniu go. Duchowość jest narzędziem systemów mistycznych - religijnych - które mają oderwać człowieka od natury. Od reszty. A to niewłaściwa droga. Egoistyczna. To potężne i zgubne narzędzie, jak nadzieja. Chociaż oba w naszej kulturze jawią się jako nadobne i pozytywne. A wystarczy zrozumieć że poczucie jestestwa wynika ze świadomości. I wystarczy. Przestańmy być narcyzami.
Jako dziecko też chciałem być ważny i wyjątkowy. Ale żyjąc na tej planecie zrozumiałem że nie ma niczego, co ma jakiś wyższy wpływ na świat.
W dodatku rozumowy i etyczny. To my go mamy. Tylko szukając bytów ponad nami, chcemy ukradkiem zrzucić tę odpowiedzialność. Wystarczy tu żyć, aby to wiedzieć.
A następnie zrozumiałem że nie potrzebuję żadnych pojęć, jak duchowość, korona stworzenia, itp. Nie muszą nadawać mi ważności ani wartości. Można powiedzieć że z wiekiem stałem się skromniejszy. Nie wywyższałem się nad zwierzęta. Nie chciałem stać nad nimi, lecz obok nich żyć. Jako ten, który ma te same potrzeby i działa tak samo.
Zamiast więc odrywać się od nich religią, czy duchowością, zbliżyłem się.
I umrę jak i one. Akceptuję to.
A dopóki żyjemy - ja i one mamy tego świadomość. Mam też świadomość tego że gdyby istniał jakikolwiek byt, przed którym przyzwoicie jest klęczeć - lub w niego zawierzać - to na świecie nie byłoby wojska czy policji. To prosty wynik przyczyny i skutku.
Pisałem między innymi w książce Homo fatuus sanctus: "I musi małpolud zrozumieć, jak działa świat. Wtedy przestanie walczyć ze śmiercią. Co właśnie jest również rolą religii. Odwagą jest zgoda na to, że się już nie będzie istnieć. Odbiciem panicznego strachu i narcyzmu jest imaginowanie sobie rajów dla naszej szczęśliwości wiecznej."
Ja wiem, że nie będę zbyt lubiany, bo ogołacam ludzi z ich wszystkich urojeń (czytaj: marzeń). Ale nie chodzi o to aby klepać się po ramieniu. POCIESZAJĄC!
Czyli nie chodzi o zaspokajanie, którejś z dwóch najwcześniejszych potrzeb.
Na ten przykład nie jestem zbyt popularny w Polskim ateizmie, gdyż śmiałem podważyć jedno z orzeczeń Dawkinsa. Który jest bożyszczem większości ateistów w Polsce. Ponadto dużo mówię o złym postępowaniu wobec zwierząt, które też popełniają i ateiści. Więc jako najbardziej obrazoburczy ateista w Polsce, burzę i urojenia innych ateistów.
Ale to wynika ze szczerości. I staram się dawać impuls do wytrącenia ze strefy komfortu. Bo tylko wtedy zechcemy dokonać w sobie zmian.
Wolę zawstydzać i wzbudzać niechęć, niż się przypodobywać odbiorcom.
A aby to zrobić, wystarczy kiwać z aprobatą głową. Cóż. Gdybym miał kiwać z aprobatą głową na czyny człowieka i to co ona ma w głowie, to wolałbym iść w niebyt już teraz.
Uczuciami i fantazjami, kierowałem się jako dziecko. Następnie kształciłem umysł, a on działał inaczej. Chciał obserwować, a nie roić sobie. Analizować, a nie zawierzać. Stać twardo na Ziemi takiej jaką ona jest, a nie pocieszać się imaginowaniem sobie wyższego celu swego istnienia.
Ktoś może powiedzieć, że jestem wyprany z atrakcji życia. Ale nic nie osadza nas mocnej w życiu , niż rozumienie jego realiów.
A wiara nie ma z tym nic wspólnego. Jej rolą jest walka z realiami i odwracenie nas od prawdy.
Ещё видео!