Klimat szybko się zmienia. Już nawet jadąc w Alpy w połowie lutego, nie można liczyć na choć lekki mróz. Tak niestety było tym razem na Kronplatzu. Po pierwszym nieudanym dniu, gdy już koło 10 rano robiły się muldy i narty tonęły w miękkim śniegu, na kolejne trzy dni wybraliśmy Sellarondę. To była super decyzja, która uratowała wyjazd. Niestety trzeba było się poświęcić. Pobudka 5.30, przed 7 w samochodzie, godzina jazdy do Corvary. Parking koło wyciągów szybko się zapełniał zaraz po 8. Dodatkowo były spore kolejki, bo trafiliśmy na włoskie ferie. Mimo tego warto było. Ostatnie 2 dni na Kronplatzu nie należały do udanych. W Alpy wróciła zima. We czwartek była mgła, świeży śnieg i muldy już od rana. Jazdy była sporym wyzwaniem. W piątek dodatkowo mocno wiało i cały dzień sypało mokrym śniegiem. To był istny Armagedon. Z 8 osób tylko ja i Leszek ruszyliśmy na trasy. Zjechaliśmy z Kronplatzu do Piculina. Tam nie było mgły i dało się pojeździć. Garmin pokazał 60 km dystansu. Zakończyliśmy jazdę mokrzy i przemarznięci, ale zadowoleni😀
Ещё видео!