Gdy nad ranem Pani Mirosława przed drzwiami swojego domu na Dąbrowie Narodowej w Jaworznie zobaczyła stado dzików, poczuła strach. Wtedy, nie myślała jeszcze o zniszczeniach, jakie mogły zrobić te dzikie zwierzęta, ale bala się o własne życie.
Ogródek Pani Mirosławy został zdewastowany na jej oczach. Sad, mini plac zabaw dla dzieci i przydomowe grządki wyglądają jak pole uprawne po wykopkach. Z zieleni na ogródku pozostało zaledwie 20%. Cały nadaje się do solidnej rekultywacji.
Bezsilność mieszkanki Jaworzna objawiła się dopiero, gdy okazało się, że nikt nie chce jej pomóc. Nadleśnictwo ze względu na to, że nie ich teren, straż miejska, urząd miejski, urząd marszałkowski również. Z problemem musi sobie poradzić sama.
Chyba nikt nie wie, jak wielkie są szkody spowodowane przez te zwierzęta. Powstaje pytanie, czy tak dalej musi się dziać w Jaworznie? Czy musi dojść do tragedii, aby władze miasta się zabrały do działania?
Na koniec zadajemy pytanie czy to „po ludzku” sprawiedliwe, że żadna miejska instytucja nie kwapi się, aby pomóc mieszkańcom w takich sytuacjach? Koronawirus nie może być jedynym wyjaśnieniem, przez które urzędnicy nic nie robią w takich sytuacjach.
Materiał pochodzi ze strony [ Ссылка ]
Ещё видео!