11 lipca 1940 r., przypadł w czwartek. Już rankiem meldowano o zbliżającej się do angielskiego wybrzeża dużej formacji niemieckich maszyn, której celem najprawdopodobniej był konwój przepływający u wybrzeży Dorset. 501 Dywizjon, którego piloci otrzymali zadanie wykonywania eskorty konwoju już wkrótce miał spotkać się z samolotami bombowymi Ju 87, którym towarzyszyły Messerschmitty Bf 109. Spitfire’y weszły do walki – niestety, szybko okazało się, że siedzący za sterami jednego z brytyjskich myśliwców, 21 letni sergant Frederick Dixon ma sporego pecha. Nie dość, że jego myśliwiec padł łupem Niemców, to jeszcze pilot utopił się w lodowatych nawet o tej porze roku wodach kanału La Manche, nim zdołał go podjąć kuter. Równocześnie z dostrzeżeniem Niemców nad konwojem, dowództwo brytyjskie zdecydowało się poderwać 609 Dywizjon. Była to jednostka o znacznie mniejszej wartości bojowej, złożona z ochotników i rezerwistów. Fachowo nazywało się to Auxiliary Air Force, czyli pomocnicze siły powietrzne. Formacja została utworzona w 1924 r., i od samego początku miała charakter ekskluzywnego klubu towarzyskiego dla ludzi z dobrych rodzin, czego najlepszym dowodem był 601 Dywizjon, nazywany czasami „Dywizjonem Milionerów” – jednostka została wystawiona przez klub White’s, którego głównym sponsorem był książę Westminsteru. W chwili wybuchu wojny istniało już 21 ochotniczych dywizjonów, ale niewielu pilotów z AAF miało doświadczenie bojowe. Tego samego nie można było powiedzieć o pilotach 601 Dywizjonu. Mieli oni już za sobą walki nad Dunkierka, gdzie doszło do prawdziwego lania, a w dywizjonie pojawiło się wiele nowych twarzy, co sprawiło, że przestał on przypominać klub towarzyski z hrabstwa Yorkshire, gdzie sformowano jednostkę. Nowym dowódcą dywizjonu został H.S. George Darley, który kolokwialnie mówiąc wziął towarzystwo za pysk, i 9 lipca przeprowadził dywizjon na stację lotniczą Warmwell. Od tego momentu głównym zadaniem dywizjonu było wykonywanie zadań zwalczania nieprzyjacielskiego lotnictwa, atakującego cele w rejonie Portland. 11 lipca na lotnisku z którego operował dywizjon panowały spartańskie warunki, które dobrze zapamiętał jeden z pilotów John Dundas, który wspominał, że nowe miejsce postoju miało wszystkie zalety wysuniętych baz operacyjnych – „dużo akcji i brak komfortu”. Nie było bieżącej wody, sanitariatów, a piloci spali w namiocie, do którego wpadały kamienie, gdy w pobliżu kołował jakiś samolot. Sześć Spitfire’ów z 609 Dywizjonu nadleciało w momencie gdy niemieckie nurkowce przygotowywały się do ataku na konwój. Jedna sekcja myśliwców uderzyła na bombowce, a druga wdała się w szamotaninę z myśliwcami zapewniającymi eskortę. Wprawdzie konwój nie ucierpiał, ale oprócz utopionego sierżanta Dixona RAF utracił jeszcze kilku pilotów, pochodzącego z rodziny bogatych właścicieli kopalń Pip’a Barrana i powszechnie lubianego Gordona Mitchell’a. Jeden z ocalałych pilotów 609 Dywizjonu wspominał: „Po prostu nie mogłem uświadomić sobie tego że go nigdy więcej nie zobaczę. Był uroczą postacią, bardzo zabawnym i czarującym kompanem, także jednym z najbardziej hojnych ludzi. Był także błyskotliwym sportowcem, członkiem drużyny hokejowej Cambridge i reprezentacji Szkocji. Każdą dyscyplinę sportu uprawiał z naturalną gracją i łatwością”. Pozostali piloci przeklinali ludzi, którzy wymyślili dostarczanie surowców o znaczeniu strategicznym z wykorzystaniem konwojów, które trzeba było osłaniać z powietrza. Piloci uważali, że w ten sposób brytyjskie dowództwo marnuje tylko czas i cenne zasoby.
W materiale wykorzystano fragmenty nagrań z kanałów:
[ Ссылка ]
[ Ссылка ]
[ Ссылка ]
[ Ссылка ]
Jestem także tu:
[ Ссылка ]
Zapraszam do wspierania kanału:
Wirtualna kawa [ Ссылка ]
#lotnictwo #airforce #aviation #samoloty #fighter #myśliwiec #polska #wojskopolskie #ww2 #spitfire #hurricane #hawkerhurricane #bf109
Ещё видео!