Średnio kilka razy w roku straż pożarna otrzymuje zgłoszenie o kocie, który „utknął” na drzewie i miauczy wniebogłosy. W takiej sytuacji, na miejsce nietypowego zgłoszenia dysponowany jest zastęp straży pożarnej, który zazwyczaj jest w stanie ściągnąć mruczka na ziemię bez użycia specjalistycznego sprzętu. Jednak jak pokazuje życie, nie zawsze się to udaje.
Do niecodziennej interwencji zostali wezwani strażacy w dniu wczorajszym w miejscowości Lubochowo. Jak wynikało z treści zgłoszenia kot od kilku godzin znajduje się na drzewie przy kościele i według zgłaszającej sam nie potrafi z niego zejść. Do akcji zadysponowano dwa pojazdy w tym również wysięgnik strażacki w celu sprowadzenia kota na ziemię. Po mimo szczerych chęci mundurowych, kot miał inne plany i wspinał się na kolejne drzewa uniemożliwiając strażakom dotarcie do siebie.
W dniu dzisiejszym mruczek przeniósł się na kolejne wyższe drzewo. Mieszkanka Lubochowa postanowiła ponownie wezwać strażaków, jednak do ściągnięcia kota z drzewa nie wystarczył podnośnik z JRG Sztum, zadysponować na miejsce akcji było trzeba pojazd aż z Gdańska.
To właśnie przy użyciu dużo większego wysięgnika, strażacy podjęli próbę ściągnięcia kota z drzewa. Kot jednak miał inne plany i nie chętnie chciał dać się podjąć strażakowi. W wyniku próby dojścia do mruczka, kot spadł na cztery łapy. I w tym momencie uspokajamy wszystkich, kotek cały i zdrowy oddalił się z miejsca zdarzenia.
Ещё видео!