Śluza na skrzyżowaniu Bema / Kilińskiego to ewenement w skali kraju. I świata prawdopodobnie też. W pierwszym przypadku -- po prostu dlatego, że nigdzie wcześniej w Polsce nie stworzono „śluzy rowerowej" (na Zachodzie to standard od lat). W drugim przypadku -- dlatego, że jednocześnie zrobioną ją zupełnie na przekór sztuce, przeistaczając śluzę w istne kuriozum, prawdopodobnie jedyne w swoim rodzaju na świecie. Smutne to, że zamiast wzorcowego wykonania pierwszej śluzy w PL mamy totalny bałagan, który raczej nie robi dobrej marki śluzom. Tak to już niestety jest, gdy polski drogowiec stwierdzi, że wie lepiej jak wygląda koło i bierze się za konstruowanie go od nowa.
Nie tylko śluza, ale także inne elementy infrastruktury rowerowej na tym skrzyżowaniu zostały tak zaprojektowane, że stanowią de facto przeszkodę.
Sygnalizacja, pomimo zamontowanej wideodetekcji, jest stałoczasowa (na sztywno). Bo mądry projektant nie przewidział, że wideodetekcja powinna też wykrywać rowerzystów, którzy stają centralnie POD światłami (poza zasięgiem czujnika). Ponadto: ponad pół minuty rowerzyści tracą na przepuszczanie prawoskrętu z ul. Kilińskiego: dojazd do śluzy to jednokierunkowa „ścieżka" po prawej stronie jezdni. Najczęstsza relacja z ulicy Kilińskiego to jazda na wprost (Prusa), albo w lewo (Poniatowskiego). Dzięki przewymiarowaniu skrzyżowania (3 pasy, wydzielony prawoskręt...) śluza de facto utrudnia ruchu rowerowy w większości przypadków: rowerzyści jadący ul. Kilińskiego są zmuszeni do zjazdu z jezdni na „ścieżkę", przez co tracą czas, bo muszą dodatkowo przepuścić auta skręcające w prawo. Jadąc po jezdni nie mieliby tego problemu. Na filmie widać też jak niektórzy mylą "śluzę" z przejazdem (1:35), a także rowerzystkę, która wybiera przejazd po pasach przez ul. Bema. Film też zawiera SPECIAL BONUS: czyli uwieczniony arcyciekawy sposób na parkowanie auta w warunkach bojowych.
Ещё видео!