Z Dziennika życia wewnętrznego świętej Weroniki:
Doznawałam jednak tysięcy innych męczarni. Jak zwykle odczuwałam wstręt, tak że nie mogłam znieść siebie samej; odczuwałam też ból fizyczny – bolały mnie nerwy i kości. Niech wszystko to będzie z miłości do Boga! Laus Deo.
Tego ranka, podczas Komunii Świętej, wpadłam w ekstazę połączoną z widzeniem Pana przywiązanego do kolumny biczowania. Gdy to ujrzałam, poczułam ból w sercu, On zaś powiedział mi: „Teraz jest moment połączenia cierpień z cierpieniami i bólu z bólem”. Zdawało mi się, że czułam to, co mówił. I kiedy odczuwałam te męki, moja dusza zespalała się z Bogiem i czułam jakieś wewnętrzne światło, które uczyło mnie znoszenia męczarni nie jako cierpienia, ale jako rozkoszy i szczęścia. Pan powiedział mi, że kto cierpi z pełną tego świadomością, ten stopniowo poznaje radość z samego cierpienia.
(8 lipca, 1697 roku)
***
Całą tę noc cierpiałam podobnie jak w poprzednie noce. Niech będzie Bóg pochwalony! Dla Jego miłości to wszystko za mało!
Tego ranka, podczas Komunii Świętej, wpadłam w ekstazę połączoną z widzeniem Pana dźwigającego krzyż. O mój Jezu! Jakie strapienie, jaką mękę, jaki ból sprawił mi widok Pana dźwigającego tak wielki ciężar. Cały poraniony, od głowy do stóp! Wydawało mi się, że zachęcał mnie do wzięcia krzyża i mówił mi: „Przyjdź do Mnie, przyjdź!”. O Boże! To Jego zaproszenie rozpaliło we mnie pragnienie cierpienia, i w tej chwili poczułam dojmujący ból doznany przez Odkupiciela... i powiedziałam: „Ja również chcę znosić to cierpienie”. On powiedział mi: „Zezwolę ci na to”. Mówiąc to, położył mi na ramiona ten ciężki krzyż, a ja w tym momencie upadłam na ziemię, ale natychmiast się podniosłam. I ponownie założyłam sobie krzyż na ramiona, i znowu upadłam. Tak samo było za trzecim razem.
W tym momencie wydało mi się, jakbym poczuła w sobie śmiertelny smutek i dotkliwie doznawałam boleści, wewnętrznego cierpienia, jakiego Pan doświadczał w drodze na Kalwarię. Wszystko to odczuwałam w sercu jak bolesną ranę, ale była to rana wywołująca takie same bóle, jakie cierpiał Jezus. Czułam też, że razem z tymi cierpieniami dawał mi On siłę i energię potrzebną do jeszcze większych.
Cierpienia, które wtedy znosiłam, były całkowicie złączone z męką Jezusa; Pan dawał mi do zrozumienia, że znosząc te cierpienia w zjednoczeniu z takimi samymi Jego cierpieniami, znoszę je z pełną świadomością, ponieważ nasze cierpienia, nawet te dobrowolne, zawsze są niczym i nigdy niczego nie dokonujemy. Cała zasługa cierpienia polega na cierpieniu z miłości do Boga; tego zaś dokonuje się przez pośrednictwo cierpień Jezusa, które uświęcają nasze cierpienia i czynią je zasługującymi.
(9 lipca, 1697 roku)
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja Niepokalana.
Teraz i zawsze. Amen.
Ещё видео!